Dzisiaj druga część opowieści o pokrowcu na
żelazko. Pierwszą można przeczytać TUTAJ.
Skończyłam na pikowaniu szerszej części boku.
Poniżej przymiarka do przyszycia suwaka.
Poniżej: zamek już wszyty, trwa fastrygowanie
boku przed pikowaniem.
Ma második részben bemutatom
Nektek a vasalótartó varrását. Első rész található ITT.. Lejjebb igazítás a cipzár bevarrása előtt.
Lejjebb: zipzár be lett
varrva, aztán tűzés előtt összeférceltem a rétegeket.
Oldalsó rész készen van!
Az összes rétegeket tűztem geometrikus mintával.
Az alja bevarrása előtti
igazítás. Az alja és a fedő bevarrása legnehezebb volt ebben a projectben.
Sikerült! Az alja be lett
varrva. Most kell még egy kicsit levágni a varrásráhagyásból.
Poniżej: po wszyciu przykrywki.
Lejjebb: elkészült a fedő.
Na poniższym zdjęciu widać najlepiej, jaką
rolę pełni łącznik do zamka błyskawicznego, o którym była mowa w I. części. Jest
on zawiasem łączącym klapkę z dolną częścią pokrowca.
Lejjebb: ezen a képen legjobban látni, milyen
szerepe van a cipzár összekötőnek. Olyan, mint egy zsanér, egybeköti a fedőt a
vasalótartó alsó részével.
I na sam koniec jedna z najprzyjemniejszych
rzeczy, czyli – wszywanie lamówki krojonej ze skosu.
És a végén általam
legkedveltebb munka, a ferdepánt felvarrása.
Lamówkę zaprasowałam na połowę, po jednej
stronie wszyłam maszynowo, a po drugiej przyszyłam ręcznie.
Ferdepántot félbe hajtottam, az egyik oldalon
varrógéppel rögzítettem, a másikon kézi varrással.
Żelazko w swoim nowym lokum. Pokrowiec jest na tyle duży, że zmieści się w nim również plastikowy pojemnik do dozowania wody do nawilżacza.
A vasalótartó elég nagy, így
elfér benne vasaló és a vízadagoló edény is.
Na razie nie wiem jeszcze, gdzie go będę
trzymać, ale to niech będzie najmniejszym zmartwieniem ;))
Egyelőre még nem tudom,
hol fogom tartani a vasalótartót, de ez legyen a legkisebb baj :))
piękny pokrowiec ;)
OdpowiedzUsuńDziekuje! :)
OdpowiedzUsuńDoceniam pracę jaką wykonałaś, szyłam podobny pojemnik, tylko łącznik był na dłuższej ściance. Nie ukrywam, że kilka razy fastrygowałam wierzch ze spodem, bo pojemnik wychodził mi lekko przekoszony, ale robiłam do skutku i wyszedł całkiem ładnie. Szyłam go na warsztatach patchworkowych w Czechach, a lamówkę tak jak Ty - pierwszy szew na maszynie, a drugi szyłam ręcznie w drodze powrotnej do Polski. Twój pokrowiec bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa nie musiałam pruć, ale nie będę ukrywać, że wszycie denka i przykrywki było najgorsze. I tak nie wyszło idealnie, gdzie mogłam, tam niedoskonałości zamaskowałam lamówką.
OdpowiedzUsuń