To kolejny
workshop, na który trafiłam dzięki krótkiej wzmiance na FB, która mignęła mi
przed oczami.
Od roku na
Węgrzech gości Christalena Hughmanick.
W roku
akademickim 2018-2019 Christalena pracuje tu w ramach stypendium Fulbrighta
jako wykładowca-rezydent i pracownik naukowy na Akademii Sztuk Pięknych Moholy-Nagy
w Budapeszcie. Jej celem jest ukończenie szeroko zakrojonego publicznego projektu
artystycznego związanego z architekturą starożytną i historią patchworku &
quiltu. Christalena Hughmanick
jest artystką zajmującą się tekstyliami i rzeźbą.
Warsztaty
odbyły się 16. marca w Studiu Bródy (Budapest VII., Vörösmarty u. 38) pod
kierownictwem Christaleny. Pomimo tego, że organizatorzy zapewniali tekstylia
do wykonania projektu, to każdy mógł przynieść jakieś ścinki materiałów. Udział
w warsztatach nie wymagał posiadania doświadczenia w dziedzinie szycia, patchworku
czy quiltowania. Każdy, kto dysponuje choćby skrawkiem artystycznej duszy mógł
wziąć udział.
Miejsce warsztatów
Parę słów na
temat miejsca, gdzie odbył się workshop. Wydawało mi się, że znam Budapeszt, w
końcu mieszkam tu od paru dziesięcioleci... Okazało się jednak, że nie do końca
tak jest. Budapeszt jest piękny, to prawda, ale zasada jest taka, że im dłużej
się tu mieszka, tym więcej minusów się zauważa. Czysty, piękny i wyremontowany
jest tylko tam, gdzie przebiegają główne trasy turystyczne. Jeśli odrobinę z
nich zboczyć, to zaczynamy dostrzegać problemy, z którymi borykają się
mieszkańcy. Studio Bródy w samym centrum miasta, położone w sąsiedztwie Dworca
Zachodniego, w małej uliczce. Niby nic nadzwyczajnego, ale czasy świetności ma
już dawno za sobą... Po przekroczeniu bramy wejściowej wkraczamy w zupełnie
inny świat. Stara kamienica czynszowa, której tylko fasada jest wyremontowana.
Po wejściu do
środka wkraczamy do świata ARTYSTÓW.
Ciężko jednoznacznie określić jaki charakter ma Studio Bródy, bo jest to
miejsce spotkań artystów, dziennikarzy, pisarzy, malarzy. Pełni rolę „puszki
kontaktowej”, jest tu kawiarnia, cukiernia, sale wystawiennicze, galeria, pub,
miejsce na różnego rodzaju warsztaty, patio utworzone na wewnętrznym ganku,
wiele miejsc odseparowanych od ulicznego zgiełku, gdzie można spokojnie
porozmawiać, drink bar i pewnie mogłabym jeszcze długo wyliczać co tam się mieści.
Wszystko to
urządzone minimalnym nakładem pracy w starej, nieremontowanej kamienicy. W
wielu miejscach brakuje tynku, albo też był on już w takim stanie, że celowo go
skuli odsłaniając gołe cegły. Niektóre pomieszczenia nie widziały farby pewnie
od czasów wojny. Po całej kamienicy można było się swobodnie poruszać przechodząc
z pomieszczenia do pomieszczenia. Wszędzie nastrojowe oświetlenie dopasowane do
charakteru pomieszczenia. Minimalistyczny, surowy wystrój wnętrz, trochę taki w
stylu „przemysłowym”, trochę w stylu „loft”. Generalnie mogę powiedzieć, że
artystyczna dusza więcej nie potrzebuje, bo przecież ważna jest sztuka, którą
się tworzy, a nie miejsce (no chyba, że samo miejsce ma być inspiracją do
tworzonego dzieła).
Wracając do
tematu głównego :)
Parę słów na temat projektu „The
Monument Quilt”.
Projekt
narodził się w roku 2013 w USA, kiedy to różne środowiska i organizacje
społeczne postanowiły w ten sposób wywrzeć nacisk na władze, że robią zbyt mało
w celu przeciwdziałania, zapobiegania i likwidacji przemocy domowej.
Organizatorzy
twierdzą, że legalne środki prawne są niewystarczające, dlatego też postanowili
na swój sposób zaprotestować. Przemoc domowa to molestowanie, poniżanie, terror
psychiczny i gwałt, nie tylko kobiet, ale również dzieci. Tygodniowo w USA
odnotowuje się 4000 takich przypadków, i jest to TYLKO wierzchołek góry
lodowej, ponieważ mówimy tu o przypadkach zgłoszonych na policję. Ile jest ich
faktycznie? Z pewnością wielokrotnie więcej, ofiary są zastraszane, boją się
opowiedzieć na głos o swoim przypadku. To ci, co przeżyli, bo wiele takich
historii kończy się śmiercią ofiary.
Akcja „The
Monument Quilt” ma na celu unaocznić mediom i przede wszystkim politykom
prawdziwe rozmiary tego problemu. Każda z ofiar przemocy domowej, jak również
osoby popieracące ten projekt może opowiedzieć swoją historię poprzez uszycie
patchworka o wymiarach 120x120 cm (około 48”x48” cali). Ważne, aby 75% całości
stanowił kolor czerwony. Historie ofiar mogą być uszyte lub namalowane na
czerwonej tkaninie. Organizatorzy tego projektu zakładają uszycie 3500 takich
patchworków.
Zostaną one
pokazane w dniach od 31. maja do 2. czerwca 2019 roku w National Mall w Waszyngtonie
(jest to teren parku publicznego, który rozciąga się od pomnika Waszyngtona po Kapitol Stanów Zjednoczonych). Celem
organizatorów jest „przykrycie miejsc publicznych”, które ma ucieleśniać stanowisko
władz w odniesieniu do tego problemu: słyszeli, wiedzą o problemie, ale robią
zbyt mało, aby przeciwdziałać i chronić potencjalne ofiary. Organizatorzy chcą
w ten sposób stworzyć przestrzeń publiczną, gdzie ofiary będą uhonorowane i
otrzymają wsparcie, a nie będą wyciszane i zawstydzane. W/w termin będzie
jedynym, kiedy ten patchwork będzie można oglądać w całości.
Węgierska cegiełka w projekcie „The
Monument Quilt”.
W celu
realizacji projektu Christalena Hughmanick
nawiązała kontakt z Węgierskim Cechem Patchworku. Przez ich ogłoszenie na FB
trafiłam na te warsztaty. W projekcie udział wzięły: Christalena Hughmanick
oraz Fáskerti Kata, Gálné Vida Éva, Kacsuk Éva, Kovalik Mari, Polyák Ildikó,
Sólyom Melinda oraz ja. Patchwork, który uszyłyśmy na tych warsztatach będzie
jedyną cegiełką reprezentującą Węgry w tym dużym przedsięwzięciu.
Do dyspozycji
otrzymałyśmy: 3 godziny czasu na uszycie topa i 2 worki rozmaitych tekstyliów, plus przyniosłyśmy parę garści
własnych ścinków. Poza tym dostałyśmy bardzo ciemne pomieszczenie, 2 maszyny do
szycia, zepsuty przedłużacz, zepsute żelazko i BARDZO smaczne ciasteczka :))
W ruch poszły
kartki i ołówki, projekt został naszkicowany, hasło przewodnie wymyślone,
mogłyśmy zacząć szyć.
Napis na
naszym patchworku: „NEM TE VAGY A HIBÁS!” – jest symboliczny i znaczy – „To nie
ty jesteś winna!”. Cała praca też jest symboliczna. Kwiatki po lewej
symbolizują harmonię życia rodzinnego. Stopniowo przesuwając się do prawej
strony przechodzą w czarne, postrzępione, porozrywane pasy, które symbolizują
rozpad rodzny, złamane życie, śmierć, tragedię.
Oto nasza wspólna praca:
Photo by Polyák
Ildikó
Dla mnie
osobiście udział w tym projekcie był bardzo ciekawym doświadczeniem.
Wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego na Węgrzech, czy w Polsce nie ma tego
rodzaju przedsięwzięć? Przecież ten problem istnieje również w Polsce, i na
Węgrzech też! Czy jesteśmy mniej solidarni? czy może bardziej obojętni? czy może ten problem uważamy za zbyt mały w skali własnego kraju?
Bardzo jestem
ciekawa, jak ten pokaz w Waszyngtonie będzie nagłośniony w mediach. Jeśli coś
znajdę na ten temat, to po fakcie edytuję ten post i wkleję tu linka.
Na dzień
dzisiejszy wiem, że Christalena Hughmanick
szykuje podczas swojego pobytu na Węgrzech jeszcze jeden wspólny projekt.
Będzie to zbiorowa praca patchworkowa, w 75% z wykorzystaniem tradycyjnej
węgierskiej niebieskiej tkaniny KÉKFESTŐ. Na pewno wezmę udział w tym
przedsięwzięciu :)
Przepraszam
za tragiczną jakość zdjęć w tym poście, robione telefonem. Nie umiem się
koncentrować jednocześnie na kilku rzeczach, jak szyję, to szyję, a nie robię
za fotografa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz