Na ten
workshop natrafiłam zupełnie przypadkowo na FB. Zazwyczaj uciekam przed
wciskaniem mi reklam i materiałów, o które nie prosiłam, tak teraz był to
strzał w dziesiątkę. Z marszu się zapisałam. Organizatorem workshopa był znany
z ogromnej ilości kreatywnych imprez klub „Made By You” w Budapeszcie. Natomiast
sam kurs prowadziła Ági Stádler.
Ági Stádler –
tłumacz symultaniczny, od wielu lat mieszkająca w USA quilterka, kreatywnie
zakręcona w różnych kierunkach, kochająca quiltowanie i farbowanie różnymi
technikami.
Do farbowania
używałyśmy takiego zestawu:
Barwnik
Agnieszka przywiozła ze Stanów. Zestaw zawiera wszystko co potrzebne: farbnik
indygo, sodę kalcynowaną (soda ash), rękawiczki, gumki. Jedno opakowanie
wystarcza do zafarbowania ok. 15 yardów tkaniny. Warto pamiętać, że pierwsze
ufarbowane kawałki tkaniny będą miały najciemniejszy odcień, ostatnie będą
najjaśniejsze.
Pierwsza
rzecz, którą wypróbowałyśmy to farbowanie przy użyciu kawałka rury
kanalizacyjnej :D :D :D
Rurę owija
się szerokim kawałkiem materiału, następnie co 2-3 cm nakłada się gumkę
recepturkę i na końcu materiał zsuwa się ciasno (nie zdejmując z rury). Tak
przygotowany zanurza się w wodzie, potem w barwniku. Jak widać na powyższych
zdjęciach efektem tej metody są nieregularne paseczki.
Metoda
farbowania w indygo znana jest już od czasów starożytnych. Indygo jest
organicznym związkiem chemicznym zawartym w liściach indygowca barwierskiego
(występuje w Indiach). Na zajęciach farbowałyśmy japońską metodą shibori. Generalnie
jest to metoda polegająca na niedopuszczeniu barwnika do zetknięcia się z całą
powierzchnią tkaniny. Ciekawe wzory powstają dzięki temu, że tkaninę
zabezpiecza się poprzez przykrywanie, składanie, wiązanie, supełkowanie,
przewiązywanie, ściskanie tak, że barwnik nie ma tam dostępu. Metoda shibori
jest stosowana w Japonii od VIII. wieku.
Jak widać na
zdjęciach u nas poszły w ruch rozmaite klamerki, kilka rodzajów gumek
(recepturki oraz grubsze, mocniejsze), drewniane szpatułki, klipsy, ziarna
grochu, ciecierzycy i fasoli.
Następny etap
pracy to namoczenie całości w wodzie na ok. 15 min i delikatne ugniatanie pod
wodą, tak aby wycisnąć całe powietrze z tkaniny. Zaraz potem zanurzenie w
barwniku i znowu ugniatanie tkaniny. Potem przenosimy pracę do wanienki, gdzie
nadal ją ugniatamy i „wietrzymy”. W początkowej fazie tkanina ma odcień lekko
zielonkawy, ale w miarę oksydacji zmienia kolor na niebieski.
Kolejny krok to płukanie i na koniec powtórne płukanie w roztworze octu dla utrwalenia
koloru.
W całym tym procesie
teraz przyszedł czas na najgorszą robotę. Polega ona na zdjęciu wszystkich
gumek, sznureczków, klipsów, jednym słowem usuwamy wszystko to, co służyło nam
do wiązania i supełkowania w trakcie tworzenia wzoru. Trzeba to robić
ostrożnie, tak żeby nie uszkodzić tkaniny.
Tym razem
zdjęcia z mojej fotorelacji są beznadziejne. Byłam tak zaabsorbowana
warsztatami, że nie przyłożyłam się do zdjęć robionych w pośpiechu. Wiele z
nich musiałam po prostu skasować, bo nie nadawały się do niczego.
Organizator
zajęć przygotował dla nas wiskozę pochodzenia roślinnego, która świetnie się
poddawała farbowaniu. Nasze kawałki tkanin nadają się np. na chusty pareo.
Poniżej
bardzo ciekawa technika supełkowania, wzór rozkłada się jednolicie. Dodatkowo
cała tkanina jest zamoczona w barwniku z różnym stopniu natężenia: po lewej w
ogóle, środek na chwilę, prawa strona na dłużej. Ciekawe efekty otrzymuje się stosując kilkukrotne zamaczanie tkaniny w barwniku.
Jeśli w międzyczasie stopniowo będziemy pozbywać się supełkowań, to nasz wzór
będzie miał różne odcienie.
Przed
siedzibą klubu pozujemy z gotowymi pracami.
Na koniec
kilka prac autorstwa Ági Stádler. Przywiozła je ze sobą, aby zaprezentować nam różnorodność wzorów, jakie można otrzymać farbując tą techniką. Na zdjęciach
zwróćcie uwagę, że nawet t-shirt, w który jest ubrana jest farbowany techniką
shibori :)
Poniżej praca
– od początku do końca - autorstwa Ági Stádler, tzn. od farbowania tkaniny,
przez szycie, do quiltowania. Można ją podziwiać w jej galerii na Instagramie:
Bardzo podoba
mi się pomysł częściowego zanurzenia tkaniny w barwniku.
Photo by Ági Stádler
Dodam jeszcze, że shibori od pewnego czasu przeżywa swój
renesans. Znalazło to m.in. swój oddźwięk w przemyśle tekstylnym w USA. Bardzo
modna jest ostatnio projektantka Debbie Maddy, która tworzy kolekcje tkanin farbowane metodą shibori. Na
rynku pokazały się jej zestawy: Machi, Nuno, Yuki, Shibori, Shibori II. Mam
kilka, i mam już nawet pomysł na konkretny projekt z ich zastosowaniem.
Świetne zajęcia. Jakie piękne efekty :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu! Zajęcia fantastyczne, dawno się tak dobrze nie bawiłam :)
UsuńŚwietne warsztaty, a efekt rewelacja!
OdpowiedzUsuńDziękuję, miałyśmy świetną nauczycielkę :)
Usuń