Dzisiaj rano w pracy, jeszcze zanim zagłębiłam się w tysiącach cyferek na kontach głównych, i jeszcze przed uzgadnianiem banku, i jeszcze przed zatwierdzaniem przelewów …. weszłam cichaczem na FB --->>> kierunek węgierska grupa patchworkowa, a tam czeka na mnie…wyzwanie:)))
Pośród tysiąca innych gadżetów prawdziwa
quilterka MUSI, po prostu MUSI mieć swój kubek. Inna sprawa, że prawdziwej
quilterce wypada pić kawę tylko z quilterskiego kubka. Takie hasło rzucono
dzisiaj rano w węgierskiej grupie patchworkowej na twarzo-książce (FB):))
Do hasła dołączono zdjęcie kubeczka…
Jak zahipnotyzowana patrzyłam w monitor, i
już do końca dnia nie mogłam usiedzieć w spokoju. Konta główne raz mi się
zgadzały, a raz rozjeżdżały, coraz częściej patrzyłam na zegarek.
A po pracy pofrunęłam…. do Praktikera, bo tam
sprzedają te kubki. Przecież ja też muszę mieć ten gadżet. Pani przy kasie
powiedziała mi, że te kubki mają dzisiaj wyjątkowe wzięcie, i chyba będą
musieli zrobić nowe zamówienie. Ja zakupiłam 17-nasty kubek.
Jeśli ktoś z Was miał jeszcze wątpliwości co
do tego, że Internet ma największą moc przekazu, to chyba teraz je ostatecznie
rozwiałam.
Życzę Wam aromatycznej kawusi podczas pracy
nad quilterskimi projektami.
ale jest cudny!!! a ja nie mam practikera u siebie w mieście :(
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi, kiedyś przejeżdżając przez Austrię kupiłam też sobie na stacji benzynowej kubeczek dla księgowej :))
OdpowiedzUsuńWitam i dziękuję za odwiedziny. Na dzień dzisiejszy nie robimy nic z drewna dlatego, że mój partner na dzień obecny wyjechał do innej pracy, ale w przyszłości planujemy do tego wrócić. Proszę obserwować moje blogi, z pewnością zamieszczę tam jakieś info. Na wszelki wypadek podaję swój adres email lea42@wp.pl pozdrawiam Aneta
OdpowiedzUsuń