Jako ostatnia część
owocowego tryptyku powstały bloczki z jabłkami. Zastanawiałam się nad
kompozycją, czy uszyć jabłka całe, czy może nadgryzione (jest osobny bloczek jabłkowy
przedstawiający ogryzek) :)
Przy okazji wybierania
szmat doszłam do wniosku, że wcale nie mam tak dużego wyboru czerwonych
materiałów. To jest skandal w biały dzień jako, że czerwony kolor to mój ulubiony!
Muszę koniecznie dokupić!
Obok czerwonych
jabłuszek powstały też żółto-zielone. Akurat tych kolorów mam pod dostatkiem,
było z czego wybierać.
Bloczki szyje się
błyskawicznie, zszywałam rzędami. Trzeba tylko pamiętać o tym, żeby po lewej
stronie odpowiednio zaprasować szwy i rozłożyć słynne „wiatraczki”.
Po zszyciu pracy i
przyjrzeniu się jej z pewnej odległości doszłam do wniosku, że brakuje jej „smaczku”.
Pogrzebałam w
czeluściach szafy i znalazłam szmatę, którą widać w prawym górnym rogu
poniższego zdjęcia. Postanowiłam między owocami porozrzucać biedronki, a żeby
nie było nudno, to niektóre z nich schodzą z quilta, inne są już na nim.
Kolejnym etapem było
pikowanie i przygotowanie metryczki. Kiedyś kupiłam takie gotowe nadruki do
metryczek, sprawdzają się znakomicie.
Przeleciałam pikowaniem
też przez metryczkę, zapewniło jej to bardziej stabilne przymocowanie do quilta.
Lamówkę przyszywałam maszynowo po prawej i ręcznie po
lewej stronie. Potem jeszcze tylko przyszycie tunelu, jako, że praca zawiśnie
na ścianie i trzeba było zrobić coś do powieszenia.
Tu znajdziecie link do posta o szyciu GRUSZEK.
Tu znajdziecie link do posta o szyciu ANANASÓW.
Igła niech będzie z Wami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz